16 LUTEGO (CZWARTEK) DKF "BRODNICA" ZAPRASZA NA FILM "SWISS ARMY MAN".


Powiedzieć o nim, że jest kinowym kuriozum, to nie powiedzieć nic. Jakakolwiek próba przybliżenia choćby tylko jego fabuły wymyka się utartym schematom opowiadania historii i każe rozmówcy sięgać po te zwroty i określenia, których na co dzień nie używa. Nie sposób jednak inaczej, niż naturalistycznie opisać "SWISS ARMY MANA". Oto wyspa, bezludna. Na niej Hank (rewelacyjny Paul Dano), zupełnie sam i bez realnych widoków na zmianę dość niefortunnego położenia, po wysłaniu niezliczonych
wiadomości S.O.S. postanawia wreszcie popełnić samobójstwo. Sznur już jest założony na szyję, pozostaje jedynie zeskoczyć z wiadra. Przed powieszeniem ratuje go jednak widok wyrzuconego na plażę ciała. Ciało należy do Mannego. Problem w tym, że Manny (Daniel Radcliffe, który oficjalnie zrobił już wszystko co w ludzkiej mocy, by ludzie przestali kojarzyć go z rolą Harry'ego Pottera) jest jakby trochę...martwy. Okazuje się być jednak całkiem przydatny. Zupełnie jak szwajcarski scyzoryk. Hank
postanawia więc zabrać ciało Mannego ze sobą, w poszukiwaniu ratunku, a podróży przez dżunglę towarzyszy wiele absurdalnych i nietypowych sytuacji.


Autorom, przedstawiającym się jako "The Daniels", bardzo zależy na konfrontowaniu widza z tym, co nie mieści się w obszarze tematów do dyskusji podczas rodzinnego obiadu. Tak jak Jim Hosking w "Oślizgłym dusicielu" bawią się tym, co obrzydliwe, dziwne i nieprawdopodobne. Film Daniela Kwana i Daniela Scheinerta wymyka się kategoryzacji gatunkowej, będąc hybrydą kina survival, buddy movie, komedii czy filmów fantasy, przemieszczając się pomiędzy tymi pojęciami z dość dużą swobodą. Można


powiedzieć, że "SWISS ARMY MAN", to twórcza reinterpretacja historii Robinsona Crusoe, z odrobiną czarnego humoru, nutą surrealizmu i kroplą szaleństwa. Najlepszym podsumowaniem są jednak słowa Dana Kwana: "to nasz najgłupszy i jednocześnie najbardziej osobisty pomysł, pomieszaliśmy różne idee, żeby zobaczyć, co się stanie. I stało się - o tym filmie mówią wszyscy". Dziwaczność całego filmu podkreślona zostaje przez nietypową warstwę muzyczną, pieczołowicie stworzoną scenografię oraz ciekawe


zdjęcia. A Paul Dano... Zapewniam Państwa, ze jeszcze o nim usłyszymy.


Zakończenie filmu, które unika racjonalizacji przedstawionych wydarzeń, co prawda wymyka się logicznemu wytłumaczeniu, ale wpisuje się w odjechaną, bezkompromisową konwencję całej historii. I to w "SWISS ARMY MAN" jest chyba najlepsze. Reżyserzy nie pozwolili na zawoalowanie swojego radykalnego pomysłu, który w swojej kreatywnej, śmiałej formie z pewnością pozostanie jednym z największych kinowych kuriozów ostatnich lat.


Być może, któregoś dnia obraz ,,The Daniels" stanie się wręcz dziełem tak kultowym, jak "Mordercza opona" Quentina Dupieux. Zaś nam nie pozostaje nic innego, jak wynagrodzić odwagę twórców swoją własną i wybrać się na ten film do BDK, 16 LUTEGO, O GODZ. 19:00!


(na podstawie http://film.onet.pl/recenzje/czlowiek-scyzoryk-gaz-do-dechy-recenzja/yp4sbm oraz http://film.org.pl/r/recenzje/swiss-army-man-89094/)



Brodnicki Dom Kultury

Artykuł sponsora/partnera - zawiera lokowanie produktu/marki